Strony

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Płyty 2014 #14

Young & Sick
Young & Sick
Harvest

Za wszystko odpowiada holenderski artysta Nick Van Hofwegen, czyli gość robiący okładki takim gigantom jak Maroon 5 czy Foster The People. Okazuje się, że potrafi też nieźle łączyć ze sobą dźwięki. Na tyle nieźle, że jego debiut to równiutko skrojona, wypolerowana hybryda nu-disco, r&b czy soulu, skroplona odrobiną jazzowej esencji ("Gloom"). A jak pojawiają się takie łatki, to wiadomo, że pojawią się też takie odnośniki jak Junior Boys (choć to nie do końca trafny strzał), Juvelen, a ostatnio Spazzkid i Thomas. Nic dziwnego, że zawartość Young & Sick mi się podoba. Od Prince'owej (w sumie cała płyta jest "Prince'owa") sielanki "Mangrove" (od razu przypomina się "Breakfast Can Wait"), przez doprawione całym asortymentem klawiszowych hooków "Ghost Of A Chance", pościelowe wylegiwanie się w "Counting Raindrops", do migającego i mrugającego synth-popowym ciepłem, highlightowego "Glass". Ale na tym się nie kończy — Hofwegen nie składa broni w połowie akcji. Wyposażony w synkopowy rytm "Valium", niemal balladowy smutek "Nowhere" czy uroczysty "Twentysomething" (coś jak kończący Biały Album "Good Night"), utrzymują napięcie krążka do ostatniego dźwięku. Może to nie są jakieś historyczne sprawy, ale Holender nagrywa tu więcej niż solidną płytę. I za to przybijam mu pionę.

Lido
I Love You (EP)
Pelican Fly

Kolo pochodzi ze Skandynawii, konkretnie z Norwegii, a jeszcze konkretniej z Oslo. Skąd go znam? Bo wyprodukował Liz jeden z kawałków ("Y2K") na Just Like You, więc mogłem śmiało sięgnąć po jego solowe wałki (i tajemnicą poliszynela jest, że to on odpowiada za Trippy Turtle i całe FoFoFadi). Co prawda na I Love You za wiele wspólnego z rzeczonym kawałkiem laski z Mad Decent nie ma (oj wiadomo, że coś tam się pokrywa, c'nie), ale za to jest sporo prog-popu, dużo basów, trochę footworkowej rytmiki, masę akcentów ewokującej wyczyny ludzi zjednoczonych pod wspomnianą wytwórnią, a przede wszystkim kilka fajnych melodii i refrenów, co pozwala zakwalifikować Lido do spoko typów. Tytułowy podbija do dzielni Underworld, co trochę śmieszy na początku, ale to rozczyniony z rozmysłem, sprężynkowy future bass. Część druga trochę przynudza, ale też zaliczam, za to "Money" jest najbardziej okazałym kwiatem w tym bukiecie. Nieco brutalne hooki klawiszy, schodkowe spadki, wokalne wycinanki — wszystko to Lido upchnął i zamknął w jednym tracku. Ostatni "Lost" trochę męczy, ale za to można wyłapać parę ciekawych producenckich tricków, więc też nie jest kompletnym niewypałem. Całe I Love You też nie, ma swoje lepsze i gorze momenty, ale Lido stać na nagranie znacznie lepszych rzeczy. Czekam więc.

Ninos Du Brasil
Novos Misterios
Hospital

Szukam nieustanie czegoś, co choć odrobinę przypomina topograficzne rejony debiutu Voices From The Lake. Niestety wciąż nie udało mi się niczego takiego znaleźć, ale w trakcie poszukiwać natknąłem się sofomor duetu Ninos Du Brasil, brzmiący jak VFTL po wpuszczeniu do tropikalnego lasu. Tworzą go włoski artysta Nico Vascellari oraz brazylijski perkusista Nicolo Fortuni. W porównaniu z debiutem, na Novos Misterios znacznie wydłużyli utwory, zmniejszyli szamańskie naleciałości i postawili na kozackie techno w brazylijskim sosie. "Sombra Da Lua" to moja ulubiona kompozycja — pulsujący bas w marszowym tempie prowadzi całą paradę rytmów wyjętych z dżungli, a przy tym dość mocno wżyna się w korę mózgową. "Legios De Cupins" wprowadza trochę delikatniejsze wątki, uwodząc jakimiś dzwoneczkami, potem mamy "Sepulturę" bez gitar, rytualne przywoływanie deszczu w "Miragem", zakończone sukcesem i imprezą w "Essenghelo Tropical". Na sam koniec dostajemy 10 minut kosmicznych dźwięków wabiących powoli tropikalny klimat, aż do rozkręcenia prawdziwego melanżu. Przypominają się niektóre sonaty Johna Cage'a, co uważam za całkiem ciekawe rozwiązanie, a duet zyskuje w moich uszach za otwartość głów. Warto też wspomnieć, że Ninos Du Brasil pojawią się w tym roku w Polsce przy okazji odbywającego się w Krakowie Unsoundu. Warto sprawdzić, na bank będą wymiatać swoimi sztosami rodem z (heh) Brazylii.