Strony

sobota, 31 maja 2014

Płyty 2014 #8

Doss
Doss (EP)
Acéphale

Znowu epki. Czyżby w 2014 format albumu zdechł? No cóż, nie rozstrzygnę tego, żebym nawet chciał. Wszystko rozstrzygnie życie, które przecież jest tak krótkie jak epka Doss. "The secret powerpuff girl", jak nazywa ją (skoro to atomówka) Ryan Hemsworth. Chyba dobre skojarzenie, bo to projekt zanurzony w latach 90. Wiecie — zeitgeist, hauntologia, post-internetowa era — takie etykietki od razu wyskakują przy małej płycie z różową okładką. Te cztery indeksy emanują czarującą mgiełkę, spowitą dance-popem sprzed dwóch dekad. To trochę jak słuchanie nocnych, radiowych pasm z relaksującą muzyką, przy prawie kompletnym zanurzeniu się w objęcia Morfeusza. Tylko jakaś niewielka wiązka świadomości pozwala na przyswojenie i wchłonięcie dźwięków, o których lada moment będziemy śnić. Chyba wiecie, co mam na myśli. A najpełniej ten stan dźwiękowo obrazuje "Here Tonight" — cieplutka kołysanka, która mogłaby służyć jako podkład do audycji z nocnymi rozmowami. A mimo całego tego stylistycznego ułożenia, track brzmi jak coś, co rzeczywiście odzwierciedla "nową muzykę" w 2014 roku. Opener "The Way I Feel" też się w to wpisuje. Tym razem bardziej żwawe, dance'iaste struktury kierują kawałek w stronę ułagodzonych i wygłaszczonych hitów w rodzaju "King Of My Castle" Wamdue Project. "Softpretty" tłumaczy się już tytułem — i znowu wyczuwalna, marzycielska powłoka snuje się niespiesznie, a na jej tle pływa edeńskie pianinko. Trochę jakby Air France przenieśli się z Balearów do cyberprzestrzeni. I wreszcie w finale "The Extend Mix" pędzi na perłowych jungle-łańcuchach, jednocząc i cementując całą świetną epkę tajemniczej atomówki. Dalsze wieści, zwłaszcza te muzyczne, mile widziane.

técieu
Miłość (EP)
fyh! records

Ileż było definicji miłości? Nie da się stwierdzić, można jedynie wybrać najtrafniejszą (do mnie ta przemawia najbardziej). Tekla Mrozowicka też postanowiła sformułować własną, z tą jednak różnicą, że zamiast słów używa dźwięków. Jej trzyczęściowa kompozycja Miłość chyba wyróżnia się na tle całego dorobku artystki (chyba, bo przyznaję, że nie zagłębiłem się w pokaźny katalog, ale na wszystko przyjdzie CZAS), bo nie znajdziemy tu znanego chociażby z Espero que nos veamos pronto, nieskażonego zniszczeniem dark-ambientu. Czy to znaczy, że fani Lustmorda nie dostaną tu niczego dla siebie? Nie, ale nie ukrywajmy, że epka técieu zadowoli zwłaszcza miłośników Sunn O))), KTL czy Earth. Przynajmniej takie info można znaleźć w zapowiedziach. Ja od siebie mogę dodać, że odnajduję tu referencję do Kevina Drumma czy duetu Windy & Carl — jakoś trudno mi doszukać się w Miłości tych wszystkich tyranów znęcających się nad dźwiękami. Właśnie mimo tych majestatycznych, zatopionych w ciemności, szumie i brudzie faktur, odnajduję tu jakąś wiązkę czułości. Wiadomo, to zdecydowanie nie jest muzyka z półki easy-listening, ale przenikam na jej teren tak głęboko, że nie zwracam uwagi na to, czy słyszę drone'y czy ambient. Po prostu słucham, i z każdą kolejną częścią, ustawioną w sposób rosnącej siły soundu, zostaję niszczony niejako od środka. Czy na tym właśnie polega miłość według técieu? Na pewnej niszczącej i nieokiełznanej sile? Ciężko orzec, ale wydaje się to całkiem możliwe.

Bok Bok
Your Charizmatic Self (EP)
Night Slugs

Dwa pierwsze tracki zwiastują rzeczy wielkie. Oba po prostu zabijają swoim chimerycznym, maksymalistycznym wymiarem. "Melba's Call" z Kelelą i "Howard" to jak wyciąg-esencja z Last Exit, Stealth Of Days, Toeachizown, Champagne Sounds, Cut 4 Me czy Galaxy Garden, zlany do probówki, a następnie szczelnie zamknięty i wysłany w kosmos. Alex Sushon dekonstruuje tu wszystkie najfajniejsze triki future r&b i podaje w swojej autorskiej wizji. Gdyby wszystkie numery stały na takim poziomie, Your Charizmatic Self powędrowałoby natychmiast na szczyt najlepszych wydawnictw dekady. Tak się akurat składa, że kolejne wałki choć też świetne — wciąż słychać ten przerywany pauzami, symptomatyczny tok Bok Boka, inkrustowany dźwięcznymi hi-hatami i podciętymi beatami ("Funkiest (Be Yourself)" czy "Greenhouse (Night)"), czy bardziej sycący, pełny pokręconych, wijących się popowych melodii i asymetrycznych motywów vibe ("Da Foxtrot") — jednak dwóch pierwszych indeksów nie udało się przebić. Ale nie ma co rozpaczać, bo szef Night Slugs wysmażył tu kapitalny muzyczny zestaw, plasujący się spokojnie w czołówce roku. A jeszcze bardziej cieszy, że Suchon pokazał, że ma niesamowity potencjał i kto wie, czy Your Charizmatic Self to nie jego Pure Wet? Jeśli tak, to przyszłość dla zdekonstruowanego modern-funku czy future r&b rysuje się kurewsko dobrze. Już zapisuję sobie LP Bok Boka na mojej liście muzycznych marzeń. Ciekawe, czy się spełni.