Strony

niedziela, 7 czerwca 2015

Piosenki 2015 #4

http://somecosmicsongs.blogspot.com/2015/06/piosenki-2015-4.html

Tym razem czas na piosenki, ale: będzie ich 5 i będą to raczej rzeczy mało znane, a warte uwagi. Jedziemy.




Alfie Casanova
"Love Patron"
posłuchaj »

Całe to szaleństwo z PC Music trwa. A od momentu pojawienia się "Hey QT" wszystko znowu się pozmieniało, bo oto ta przedziwna "muzyka internetu" zaczęła domagać się obecności w mainstreamie. Mieliśmy już SOPHIE produkującego Madonnę, a chwilę temu reklamującego wraz z Liz Samsunga, więc to wszystko się powoli nakręca. Tymczasem gdzieś na SoundCloudach już czają się kolejni producenci z marzeniami o wskoczeniu do głównego strumienia, posiłkujący się tą samą estetyką. Takim gościem jest Alfie Casanova, który postanowił zsamplować FKA twigs i przykleić jej idom PC Music, a dodatkowo w to wszystko władować house'ową stabilizację. I to faktycznie działa, bo da się wyczuć szczyptę nowości w pomału kostniejący format oficyny A.G. Cooka. Dla chętnych jest jeszcze trochę przekombinowany kawałek "Natural", ale też można sprawdzić.

Holly Waxwing
"Vibe"
posłuchaj »

Casine pozyskało ostatnio całkiem interesującego zawodnika. Holly Waxwing (za pseudonimem stoi producent, a nie producentka) już za chwilę wypuszcza EP-kę Peach Winks, na której oprócz dobrze znanego z zeszłego roku kawałka "Chalant" znajdzie się "Vibe". Tym razem jeszcze więcej tu pluszu, ciepła, świecidełek, dziecinnych pianinek i głosów, gumy do żucia, kieliszków z wodą,  i innych dźwiękowych bajer wpisujących się w schemat takiego zbioru. Produkcyjnie jest więc zadziwiająco upojnie, trochę tylko szkoda, że brakuje tu jakiegoś mocarnego elementu, takiego jak charakterystyczny motyw czy refren (choć chyba świadomie Holly tworzy jakieś niby-piosenki, będące w rzeczywistości trudnymi do zdefiniowania kolażami). Mimo wszystko na pewno stylistyka obrana przez stacjonującego w Birmingham producenta wyróżnia go spośród tłumu nijakich gości z komputerami czy tabletami. Zobaczymy, co wykręci na nadchodzącym wydawnictwie.

AL-90
"Bio Booster Armor"
posłuchaj »

Całkiem niedawno natknąłem się na album pochodzącego z Murmańska producenta i muszę przyznać, że zwykle tego typu rzeczy traktuje się wyłącznie jako ciekawostkę. Natomiast muszę przyznać, że AL-90 wyciska na swoim longplayu CODE​-​915913 całkiem zajebisty outsider-house, stając się dla mnie rosyjskim Leonem Vynehallem albo Fortem Romeau. Moim ulubionym trackiem z albumu jest "Bio Booster Armor", z tym że na płycie jest w wersji zremiksowanej, a dopiero na SoundCloudzie labelu Fuselab znalazłem wersję oryginalną, z którą już spędziłem sporo czasu. Oparty na prostym, odradzającym się co chwila synthowym motywie deep-house wchodzi niesamowicie łatwo, trzyma długo i cały czas prosi o ripit. Jakoś nie zamierzam się opierać i co chwila stopuję plejlistę, żeby nieco dłużej przebywać w obecności tej lekko marzycielskiej house-mikstury. Zajebisty track, album również niczego sobie. Nic tylko słuchać.

Maurice Moore
"My Girl"
posłuchaj »

Brzmi to jak Drake na wesoło z gdzieniegdzie wciśniętym Miguelem. I w tym wypadku to zaleta, bo nie chodzi tylko o sposób w jaki Maurice Moore tutaj śpiewa, ale zwłaszcza o to, że "My Girl" jest zaraźliwą piosenką na przecięciu melancholijnego r&b i popowego hitu. Chyba sporo trzeba oddać też bitmejkerowi, którym jest BNJMN (z tego, co się orientuję, to już drugi raz wspomaga Moore'a, bo pierwszym kawałkiem, przy jakim obaj pracowali był "lol"). Kolo popełnił brzmiący całkiem świeżo podkład i nie uciekał się do trapowego anturażu. Wszystko dopsz buja i samo się ripituje, zwłaszcza że pogoda już letnia. Ciekawe, co będzie dalej. Czy typowi uda się jakoś szerzej zaistnieć w mainstreamie? W sumie zadatki są, teraz tylko odrobina przypadkowości albo szczęścia i wszystko może się zdarzyć. Tak czy inaczej, będę dalej śledził to, co Moore robi.

Demmy Sober
"Call On Me"
posłuchaj »

Na początku trochę się zawiodłem, bo nie mogłem darować Demmy, że tak odpuściła refren. Fajnie płynąca zwrotka, trochę elektryczne Junior Boys circa It's All True, nastawiała na jakiś niesamowicie ekstatyczny chorus, a tymczasem napięcie opadło, gęstość beatu się rozrzedziła i zamiast wyrywającej z butów sekwencji hooków doszło do tak naprawdę podtrzymania kawałka. Brzmi to tak, jakby ktoś wyciął ten refren z zupełnie innego utworu albo jakby nie miał ZUPEŁNIE pojęcia, co napisać po zwrotce. Z czasem jednak trochę się oswoiłem z tym zabiegiem, nawet mi się podoba ta dziwaczna zmiana, ale wciąż mam trochę żal, że "Call On Me" nie zmiata z powierzchni ziemi. To wciąż interesujący pop, do którego pewnie będę wracał jeszcze wielokrotnie, ale zawsze będę czuł, że można tu było wycisnąć kapitalny kawałek. Dość, nie mogę o tym pisać.